niedziela, 1 czerwca 2014

Dziewięć

- Bardzo mi przykro.. - westchnął zdejmując zakrwawione rękawiczki - Jest mała szansa, że Pan Ferguson przeżyje tej nocy. Kula z pistoletu przebiła jego śledzionę, co spowodowało krwotok wewnętrzny. Musieliśmy ją wyciąć. Na chwilę obecną jego stan jest stabilny, ale słaby. Niedługo powinien się obudzić.
 - Czy mogłabym do niego wejść? - wychrypiała Sammi cały czas przyciskając chusteczkę do ust
 - Dobrze. Tylko jedna osoba. I proszę nie siedzieć tam długo. Pacjent musi odpoczywać. - westchnął
Sammi bez zastanowienia minęła lekarza i weszła do sali, w której leżał Jeremy.

Sammi
Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na krzesełku obok łóżka. Łzy napłynęły mi do oczu, gdy tylko spojrzałam na jego bladą twarz i różne urządzenia stojące obok. Złapałam chłopaka za rękę i dałam upust łzom.
 - Nie wiem, czy mnie nie słyszysz.. - szepnęłam gładząc jego dłoń - Ale proszę, nie poddawaj się. Nie możesz mnie zostawić. Nie teraz - mój głos się załamał -  Jestem w ciąży, Jeremy..
Moje łzy zaczęły spływał po naszych splecionych dłoniach.
 - To wspaniale.. - wyszeptał słabym głosem, uśmiechnął się lekko i powoli otworzył oczy - Będzie dobrze, nie płacz.
Otarłam łzy z twarzy i uniosłam kąciki ust w pierwszym od kilku godzin uśmiechu przytulając się do Jinxx'a.
 - Jak się czujesz? - zapytałam gładząc go po bladym policzku
 - Bywało gorzej. - złożył krótki, czuły pocałunek na moich ustach. - Kiedy mnie stąd wypuszczom?
 - Nie prędko. Przypuszczam, że tydzień, lub dwa. - westchnęłam
W tym samym momencie do sali wszedł lekarz prosząc mnie o wyjście ze względu, że chciał wykonać kilka badań. Pożegnałam się z chłopakiem i opuściłam pomieszczenie wychodząc na korytarz. Kiedy Jessica mnie zauważyła, od razu wstała z krzesła.
 - Co z nim? - zapytała drżącym głosem
 - Na razie w porządku. Nie martw się - uśmiechnęłam się pocieszająco i objęłam ją ramieniem kierując się do drzwi wyjściowych. - Przed chwilą się obudził
 - Jeszcze raz bardzo Cię za to przepraszam..
 - Jess, proszę. Wszyscy wiemy, że to nie Twoja wina. Może powinnaś pójść z tym do jakiegoś medium? Oczywiście, jeżeli będzie się to powtarzać. To może być niebezpieczne również dla Ciebie.
 - Pomyślę nad tym. Nie chcę, żeby ktokolwiek cierpiał z tego powodu.
 - Wszystko się ułoży. Nie martw się. - powiedziałam i przytuliłam Jessicę

Jessica
Ze szpitala wróciliśmy dopiero następnego dnia pod wieczór, kiedy lekarz zapewnił nas, że życiu Jeremy'ego już nic nie zagraża. Mimo że nie musiałam martwić się o przyjaciela, nie spałam tej nocy. Bałam się bowiem, że po raz kolejny przyśni mi się coś, co później będzie miało miejsce w rzeczywistości. Leżałam więc w łóżku czekając niecierpliwie na nadejście świtu i pilnując, aby przypadkiem nie dać zmorzyć snowi. W pewnym momencie, gdy moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe, sięgnęłam na półkę, gdzie powinna znajdować się szklanka z zimną wodą. Ku mojemu zdziwieniu leżała tam tylko moja komórka. Zaskoczona tym faktem uniosłam się do pozycji siedzącej, a po spojrzeniu przed siebie serce podeszło mi do gardła. Mój umysł wykrzywił tak silny strach, że nie byłam w stanie obudzić śpiącego obok mnie Ashley'a. Byłam jak sparaliżowana. Dosłownie pół metra przede mną, na łóżku siedziała chuda, przygarbiona postać. Jedynym źródłem światła w pokoju były jej białe oczy, bez źrenic. Niczym u ślepca, a jednak czułam na sobie jej przeszywające spojrzenie. Miała nieludzko zbudowaną szczękę oraz powykrzywiane kończyny. Kreatura nie wykonywała żadnego ruchu. Gdyby nie fakt, że jej klatka piersiowa regularnie się unosiła, mogłabym przysiąc, że nie żyje, lub jest to tylko rzeźba. Przerażenie zacisnęło moje gardło tak, że nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Jednego byłam pewna - to nie sen. Istota siedząca przede mną nie była wytworem mojej wyobraźni, ani też schizami wywołanymi przez zmęczenie czy stres ostatnich dni. Wszystko to trwa kilka minut, a następnie postać znika wraz z kolejnym mrugnięciem oka. Nagle otrząsnęłam się z paraliżu i po analizie tych tajemniczych odwiedzin zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Ashley szybko obudził się i usiadł przede mną łapiąc mnie za ręce.
 - Znowu coś Ci się śniło? - bardziej stwierdził niż zapytał, a ja szybko zaprzeczyłam kręcąc głową.
Nadal nie mogąc nic powiedzieć wskazałam trzęsącą ręką wgłębienie na łóżku, gdzie jeszcze przez minutą siedziała tajemnicza postać.
 - Coś.. Ktoś t-tam siedział - wyjąkałam, po czym dodałam już pewniej - Na pewno mi się nie zdawało.
Ash dokładnie zbadał cały pokój i nie znalazłszy nic podejrzanego położył się do łóżka.
 - Wierzę Ci, ale powinnaś się przespać. Zostawię włączoną lampkę na wszelki wypadek. - pocałował mnie w policzek i objął mnie przykrywając kołdrą. Czując się bezpiecznie w jego ramionach zasnęłam, po raz pierwszy od kilku dni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisane przy: 
Dżem - Ballada o dziwnym malarzu
Metallica - Enter Sandman

Dedykacja dla: Lou i Sapphire Dragon

Zadowoleni? Nie uśmierciłam Jinxx'a. I przepraszam za końcówkę, ale naczytałam się creepypastów ;-;
Wiem, że rozdział jest krótki i właściwie o niczym, ale nie mam pomysłów. Dopadła mnie choroba często spotykana u blogerów, zwana "brak weny". Muszę zaznaczyć, że jest to przed ostatni rozdział. Owszem, mam pomysły, ale postanowiłam wykorzystać je w następnym opowiadaniu. Dziękuję za komentarze i wyświetlenia itp.. Nie będę się rozpisywać, bo jestem cholernie wkurwiona. Wypadł mi ząb i mnie to drażni ;-; Także, do następnego.
xx Abbey
Ashley, co sugerujesz?


8 komentarzy - nowy rozdział
oczywiście, że was kocham : )

7 komentarzy:

  1. Sammi jest w ciąży! Ale się tym jaram :) i Jinxx przeżyje. Masz wielkie szczęście uratowałaś się od całkowitego unicestwienia x_x Żart :p czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, kurde! Serio?! Musiałaś dać tam to coś? Schizy nocne, ciąg dalszy, za karę szukaj mi kogoś, żeby ze mną spał XD
    Jinxx żyje! O Fuck Yeah, szczęśliwy poiniedziałku! I Sam w ciaży ^.- Zaciesz :DDDDDDDDDDDDDDDDD
    Pisz kolejny, pisz bo jestem ciekawa :*
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dosłownie pół metra przede mną, na łóżku siedziała chuda, przygarbiona postać. Jedynym źródłem światła w pokoju były jej białe oczy, bez źrenic. Niczym u ślepca, a jednak czułam na sobie jej przeszywające spojrzenie. Miała nieludzko zbudowaną szczękę oraz powykrzywiane kończyny. "~ Aż serce zaczęło bić mocniej!
    Dzięki za Dedyk :3
    Czekam na następny rozdział ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa ;-; Czemu go nie zabiłaś ?! (tag, jestem chyba jedyną czytelniczką, która lubi śmierć x3)
    Jezus Jezus dawaj dalej! Tylko jak to przedostatni rozdział, kiedy to się tak rozkręca ? :<
    Czytam ! ;*

    http://goflstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Dziękuje za komentarz ;3
    Piszesz świetnie, naprawdę masz talent i nie zmarnuj go ;3 Zyskałaś nową czytelniczke

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamorduję Cię! Ale najpierw przeproszę,że tak póżno komentuję ale moja sytuacja szkolna nie jest zbyt wesoła ;____; Siedzę ciągle nad książkami i nawet nie mam czasu zajrzeć na blogera :c No ale jeszcze tylko tydzień i wszystko wróci do starego rytmu :) Zamorduję Cię za początek myślałam,że on jednak umrze i wgl ale njee! Dziękuję Dziękuję <3 Uchroniłaś się przed bolesną śmiercią :) Creepypasty powiadasz? Masz tutaj miłośniczkę dlatego z czystym sumieniem mogę powiedzieć,że ta scenka z tą postacią z białymi oczami była świetna ^^ Jedna z lepszych, na jakie do tej pory trafiłam, a wiem co mówię bo ciężko jest mnie przestraszyć :) Masz pisać dalej bo kocham Twoje opowiadanie. nie można przerywać w kulminacyjnym momencie! W najbliższym czasie zamawiam więcej rosjanek, bo to było genialne i na stałe utkwiło w mojej pamięci ^^ Aż chce się wracać ! <3
    Czekam, informuj mnie :)
    Całusy
    LADY DARK

    OdpowiedzUsuń
  7. Pewnie nie muszę mówić, że scenka ze zjawą (czy czymś tam) była prześwietna? Chyba muszę... Jest prześwietna! Uwielbiam takie wątki <3 Dobrze, że Jinxx żyje, Sammi w ciąży itp itd... ;3 Szkoda tylko, że kończysz.
    No i znalazłam jeden rażący błąd. Jinxx pyta się Sammi, kedy go "wypuszczom"... Może literówka, ale muszę zwrócić na to uwagę.
    To do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń