środa, 28 maja 2014

Zawieszenie

Zawieszam bloga do końca tego tygodnia z powodu braku weny i czasu.
Bardzo przepraszam.

czwartek, 15 maja 2014

Osiem

Ashley
Wstałem dużo wcześniej przed Jessicą i zszedłem na dół, do kuchni, żeby zrobić nam jakieś śniadanie. Po całym pomieszczeniu roznosił się zapach naleśników. Przy stole siedział Jake, Andy i Christian.
 - Jak tam noc minęła? - zaśmiał się CC dusząc ze śmiechu kawałkiem naleśnika
 - O mało nam się sufit nie zawalił.. - prychnął Pitts kręcąc głową z dezaprobatą
Wywróciłem teatralnie oczami i biorąc kilka naleśników oraz szklankę soku pomarańczowego na tackę wróciłem do dziewczyny na górę. Odstawiłem śniadanie na półkę i uklęknąłem obok łóżka.
 - Wstawał księżniczko, już południe - szeptałem głaszcząc ją po policzku.
Zachichotałem cicho, kiedy Jessica zaczęła wymachiwać rękoma, ale uśmiech momentalnie zszedł z mojej twarzy, gdy wymruczała:
 - Jinxx.. Jinxx..
Zmarszczyłem brwi i zrobiłem się wręcz czerwony ze złości. Nagle dziewczyna przechyliła się tak, że runęła z łóżka prosto na podłogę.
 - No i już od rana się zaczyna! - usłyszałem z dołu śmiech Andy'ego.
 - Ja pierdolę.. - warknęła po czym, już trzeźwo myśląca, wczołgała się ponownie na łóżko
Kiedy napotkała moje wrogie spojrzenie uniosła jedną brew i zapytała:
 - Co Ci jest?
 - Łączy Cię coś z Jinxx'em? - zapytałem z chęcią mordu w oczach
 - O czym ty mówisz? - złożyła ręce na piersi
 - Powtarzałaś przez sen jego imię..
Jessica pomyślała przez chwilę, po czym zaczęła śmiać się jak zbiegła pacjentka psychiatryka. Chwilę popatrzyłem na nią jak na wariatkę, a następnie przyłożyłem rękę do jej czoła sprawdzając czy nie ma gorączki. O dziwo było chłodne.
 - Czy z tobą, aby wszystko w porządku? - zapytałem
 - Tak, posłuchaj - zaczęła łapiąc się za brzuch - Śniło mi się, że byłam nad jeziorem, obok jakiejś chatki.. I widziałam Sammi i Jinxx'a.. - zrobiła dramatyczną pauzę - I nagle ktoś w niego strzelił i Jinxx umarł..
Dziewczyna śmiała się coraz bardziej, a ja zbladłem na twarzy. Myślałem, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. "To przypadek.. Spokojnie" - uspokajałem się, jednak to wcale nie działało. To nie było normalne. Ona nic o tym nie wiedziała.
 - Ashley? Co się dzieje? - spoważniała po chwili przestając się śmiać
 - To ty nie wiesz? - przełknąłem głośno ślinę - ... Jinxx i Sammi pojechali dziś rano na weekend nad jezioro..
***
 - Spróbuj przypomnieć sobie jakieś szczegóły.. - nalegał Jake
Po tym jak opowiedzieliśmy o tym śnie chłopakom, próbowaliśmy dodzwonić się do Sammi i Jeremy'ego, lecz oni nie odbierali telefonów. Jessica coraz bardziej się płakała, a ja chodziłem po pokoju w tą i z powrotem. Najdziwniejsze było to, że nigdy nie była w tym miejscu i nie wiedziała o ich wyjeździe.
 - Więc.. - zachlipała - Obok t..tej chatki było drzewo.. A za nią było widać całe miasto..
 - Wszystko się zgadza.. - Andy uderzył się ze złości w kolano i oparł plecami o kanapę.
 - Przepraszam.. - szepnęła trzęsąc się
 - Nie.. Kotku, to nie twoja wina.. - usiadłem obok niej i przytuliłem ją do siebie
Nagle ciszę przerwała dzwoniąca komórka. Christian jako pierwszy rzucił się na nią, zabrał ze stolika i odebrał.
 - Słucham? (...) Sammi? - wszyscy automatycznie poderwaliśmy się z miejsc chcąc coś usłyszeć. CC odgonił nas dłonią i kontynuował konwersację - Co.. (...) Żartujesz sobie? (...) Zaraz będziemy, musisz o czymś wiedzieć..
Rozłączył się, potrzymał chwilę telefon w dłoni, po czym rzucił nim z całej siły o ścianę. Ukrył twarz w dłoniach i powiedział cicho:
 - Jinxx jest w szpitalu, walczy o życie..
Jessica zamarła w bezruchu z ręką na ustach, wpatrując się w stojącego w miejscu Christiana, jakby oczekiwała, że oznajmi nam wszystkim, że był to tylko głupi żart. Nic takiego, jednak nie miało miejsca.
 - Gdzie leży? - zapytał Jake, jako jedyny zachowując zdrowy rozsądek
 - Na Good Samaritan.. - mruknął biorąc kluczyki z komody i kierując się do drzwi
Wszyscy ruszyliśmy za nim do auta. Najmniejszym problemem w tym momencie było mało miejsca w samochodzie. Całą drogę siedzieliśmy w ciszy. Po pół godzinie, która wydawała się wiecznością, zaparkowaliśmy pod szpitalem. Jess wybiegła jako pierwsza, ponieważ czuła się winna całego zajścia.
Ja biegłem zaraz za nią.
 - Przepraszam, na której sali leży Jeremy Ferguson? - zapytała drżącym głosem będąc przy recepcji
 - Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji, jeśli nie jest pani nikim z rodziny - powiedziała mierząc ją spojrzeniem wypranym z jakichkolwiek uczuć
 - Suka. - Jessica syknęła jej prosto w twarz
 - Uspokój się - mruknąłem przez zęby ściskając lekko jej nadgarstek.
Wyrwała mi się patrząc mi prosto w oczy, po czym wyciągnęła komórkę i zadzwoniła do Sammi.
 - Piętro I, sala 46 - powiedziała rozłączając się, gdy chłopaki dołączyli do nas.
Wszyscy skierowaliśmy się pod wyznaczone miejsce. Na krzesełku przed drzwiami siedziała Sammi. Miała zaczerwienione oczy, a w trzęsących rękach trzymała potarganą chusteczkę. Andy usiadł obok niej i przytulił ją.
 - Co mu się stało? - zapytał głaszcząc ją po włosach
 - Nie mam pojęcia. - jej głos się załamał - Znalazłam go z zakrwawioną koszulką przed domem. Nie wiem co się wydarzyło. Lekarz jeszcze nie wyszedł z sali.
Jess uklękła przed nią i powiedziała zdławionym szeptem:
 - To moja wina. Tak mi przykro..
Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na mnie i zapytała:
 - O czym ona mówi?
Westchnąłem i usiadłem obok niej.
 - Posłuchaj.. - podrapałem się po karku - Jessica widziała to wszystko we śnie. Każdy najmniejszy szczegół. Można powiedzieć, że wiedziała, że to się stanie.
 - Ale to jest niemożliwe - potrząsnęła przecząco głową
 - A myślisz, że jak się poczuliśmy, kiedy zadzwoniłaś do nas z wiadomością, że Jinxx może umrzeć? Jessica o mało nam tam nie zemdlała.
Nagle Jake dostał olśnienia:
 - Kurwa, ty mówiłaś, że Jinxx w Twoim śnie.. umarł?
Dziewczyna popatrzyła na niego jak na ducha i po raz kolejny dziś zaniosła się płaczem. Posadziłem ją na swoich kolanach i uspokajałem, jednak to nie działało. Szlochała coraz bardziej obwiniając się o to. Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia w poczekalni na chwilkę usnęła.

Jessica
Wieczorem wróciliśmy do domu. Ja i Ash poszliśmy do kuchni, żeby zrobić na kolację kanapki. 
 - A co jeśli to się powtórzy? - zapytałam
 - Wątpię - mruknął Ashley krojąc bułkę
 - Boję się - westchnęłam
 - Auć? - pisnął patrząc na swoją lewą dłoń.
Dopiero wtedy zauważyłam, że na jej wewnętrznej stronie znajduje się krwawa kreska.
 - Jak można zaciąć się przy krojeniu bułki? - zmarszczyłam brwi
 - Ugh, to nic takiego.. - machnął niedbale zdrową ręką i wyjął z szuflady ręcznik papierowy.
Mimo, że zabandażował dłoń, krew cały czas płynęła. Wkrótce na podłodze pojawiła się dość spora kałuża. Od zawsze brzydziłam się krwi, ale żeby aż do tego stopnia?

Obudziłam się cała zalana potem. Rozejrzałam się wokoło. Cały czas znajdowałam się w poczekalni. Sammi i chłopaki patrzyli na mnie zmartwionym wzrokiem.
 - Gdzie jest Ashley? - pisnęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że Purdy'ego przy mnie nie ma
 - Pojechał na chwilkę do domu, po coś do jedzenia. - uspokajał mnie Christian - Dobrze się czujesz?
Natychmiast zerwałam się z krzesła przeklinając pod nosem i wyciągając komórkę z kieszeni. Wybrałam numer Ash'a i przeskakiwałam z nogi na nogę czekając aż odbierze. "Abonent chwilowo niedostępny. Prosimy spróbować później." - usłyszałam w słuchawce. Zaczęłam coraz bardziej się martwić.
 - Już jestem! - oznajmił Ashley wchodząc przez drzwi
 - Jak można zaciąć się przy krojeniu bułki? - powtórzyłam własne słowa pokazując na jego zabandażowaną dłoń.
 - Skąd ty.. - wytrzeszczył na mnie oczy
I wtedy zdałam sobie sprawę, że wszystko co mi się przyśni, dzieje się w rzeczywistości. Ukryłam twarz w dłoniach i ciężko wypuściłam powietrze. Nagle usłyszeliśmy otwierane drzwi z sali, w której leżał Jeremy. Wszyscy automatycznie rzucili się z pytaniami na stojącego w nich lekarza.
 - Bardzo mi przykro.. - westchnął zdejmując zakrwawione rękawiczki
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale przez ostatnie dni miałam stan: "Wyjebane na wszystko i wszystkich". Innymi słowy: odechciało mi się żyć, a na dodatek dowiedziałam się, że na astmę można umrzeć *o*
No i nareszcie w opowiadaniu zaczyna się coś dziać.. :) Przyznam, że całkiem niezły rozdział mi wyszedł (Ha, skromna ja)
Jeszcze nie wiem, kiedy dodam następny, ale mam nadzieję, że szybko powróci mi wena. Muszę jeszcze dodać, że mam już napisany epilog xD
I pamiętajcie o komentowaniu ;)
xx Abbey


Jinxx tak bardzo kochany przez wszystkich, a ja go uśmiercam ;-;

7 komentarzy - następny rozdział

poniedziałek, 12 maja 2014

:)

Już powoli zbliżamy się do końca bloga. Wiem, że był krótki, ale nie mam więcej pomysłów. Rozwinę jeszcze tylko 2 wątki, a następnie napiszę epilog. Potem zacznę pisać nowego bloga, na którego już teraz zapraszam.
http://i-and-four-crazy.blogspot.com/
Rozdział na tego bloga dodam w czwartek. Może trochę mnie poniosło podnosząc limit do 10 kom. xd Wystarczy 7 kom :)
xx Abbey

piątek, 9 maja 2014

Siedem

 - Nie jestem pewna czy to dobry pomysł.. - westchnęłam siadając na łóżku obok Ashley'a
 - To tylko jedno spotkanie. Chcę naprawić wszystkie błędy, skarbie.. - powiedziała błagalnym tonem
 - Szkoda, że zdecydowałaś się na to dopiero teraz, gdy zdążyłam już ułożyć sobie życie bez ciebie - mruknęłam pod nosem, ale po chwili dodałam - Ugh, no dobrze. Wpadnę za godzinkę, ale jego ma tam nie być.
 - Oczywiście, dopilnuję, żebyśmy były tylko we dwie.
 - W takim razie, do zobaczenia.. - rozłączyłam się i wlepiłam wzrok w telewizor.
 - Zgodziłaś się? - zapytał Ash po kilku minutach milczenia
 - Wiesz, każdemu należy się druga szansa.. - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek wstając - Pójdę się uszykować.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ciuchy, po czym udałam się do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic, następnie założyłam czarny T-shirt, spodnie z wzorkiem zebry i czarne tenisówki. Zrobiłam makijaż i gotowa wyszłam z domu. Miałam do dyspozycji jeszcze około pół godziny, więc nie spieszyłam się. Szłam dość wolnym krokiem obserwując wszystko dookoła. Kiedy w końcu doszłam na miejsce, nabrałam pewnych wątpliwości. Mimo to zapukałam do drzwi. Po chwili otworzyła mi niewysoka, czarnowłosa kobieta o głębokich zielonych oczach i sympatycznym uśmiechu. Nic nie mówiąc wpuściła mnie do środka domu, a następnie zaprowadziła do salonu, gdzie usiadłyśmy na kanapie.
 - Posłuchaj, kochanie - zaczęła biorąc głęboki oddech - Po tym jak się wyprowadziłaś, poczułam się jak wyrodna matka.. Chcę Cię przeprosić za to wszystko.. Za to, że tak strasznie cierpiałaś przeze mnie i Deryck'a.. Jest mi tak głupio, że zrozumiałam to dopiero teraz..
Z jej oczu poleciały łzy, a ja siedziałam cicho nie odzywając się słowem, chociaż wewnątrz byłam rozdarta. Z jednej strony chciałam zyskać kochającą mamę, ale z drugiej nie potrafiłam jej wybaczyć.
 - Chciałam Cię jeszcze tylko zapytać, dlaczego wtedy to zrobiłaś.. - szepnęła zachrypłym głosem wskazując wzrokiem na blizny na moim nadgarstku. - Powiedz mi..
 - Mam Ci powiedzieć, że bałam się iść korytarzem w szkole, że bałam się wejść do autobusu, że wstydziłam się wyciągnąć zeszyt w szkole, bo wydawało mi się, że wszyscy patrzą i się ze mnie śmieją? Że nienawidziłam ludzi z mojej szkoły i rzygać mi się chciało, jak ich wszystkich widziałam? Że codziennie przed szkołą płakałam, bo nie chciałam tam iść? Że codziennie myślałam o tym, żeby stamtąd zniknąć? To mam Ci powiedzieć? - mój głos się załamał. Spuściłam wzrok.
 - Tak bardzo mi przykro - szepnęła i przytuliła mnie mocno tak, jakby chciała, żeby wszystkie moje rozbite kawałki zebrały się do kupy.
 - Życie, jest za krótkie, żeby wypominać dawne błędy z przeszłości.. - uśmiechnęłam się przez łzy i odwzajemniłam uścisk
 - No dobrze, dość wylewania łez. - otarła swoje mokre policzki - Opowiadaj, co tam u ciebie.
Opowiedziałam mamie, że mieszkam u chłopaków, że jestem z Ash'em i znalazłam dobrą pracę. Wydawała się być bardzo zadowolona. W pewnym momencie usłyszałyśmy otwierane drzwi i do pomieszczenia wszedł mój ojczym. Mama zapewniała, że będziemy same, więc spojrzałam na nią żądając wyjaśnień. Rodzicielka jedynie wzruszyła ramionami.
 - Co ta mała suka tu robi?! - syknął wskazując na mnie palcem
Mama zrobiła się czerwona na twarzy i natychmiast uniosła się:
 - Jak śmiesz tak na nią mówić?!
 - Oh, więc teraz bronisz córeczki? A jeszcze niedawno była dla ciebie "małą kurwą".. - uśmiechnął się szyderczo i uderzył mnie w policzek.
Pisnęłam cicho z bólu i  spojrzałam smutnym wzrokiem na rodzicielkę, która zakrywała usta dłonią.
 - Powinnam już chyba iść - burknęłam wstając z kanapy
Nie odwracając się nawet wyszłam z domu. Na dworze już od kilku godzin panował zmrok, a na dodatek zaczęło padać. Nie namyślając się długo wybrałam numer do Ash'a i poprosiłam, żeby przyjechał po mnie pod dom ojczyma. Po kilkunastu minutach moknięcia, przed bramą stanęło czarne volvo, do którego szybko wsiadłam. Otrzęsłam się z zimna i zdjąwszy mokrą kurtkę, rzuciłam ją na tylne siedzenie.
 - Aż tak źle było? - spytał zmartwionym głosem i założył mi na ramiona swoją bluzę.
 - Dopóki On nie przyszedł było całkiem miło - mruknęłam, po czym spuściłam głowę i cichutko zachlipałam
 - On Ci to zrobił, prawda? - bardziej stwierdził niż zapytał marszcząc brwi i wskazując na zaczerwieniony policzek.
Kiedy nic nie odpowiedziałam, wyszedł z samochodu. Nie wiedziałam, jakie głupstwo chce zrobić, więc również wyślizgnęłam się z pojazdu i pobiegłam za nim. Chłopak właśnie wchodził do środka domu.
 - Ash, wróć! - krzyknęłam za nim wbiegając po schodkach.

Ashley
Po tym jak usłyszałem, że jakiś facet podniósł rękę na Jessicę, coś się we mnie zagotowało. Wpadłem jak burza do jego domu, a następnie do pomieszczenia, w którym się znajdował. Gdy mnie zauważył podniósł się z krzesła, na którym dotychczas siedział, a ja korzystając z okazji złapałem go za kołnierz i przyparłem do ściany.
 - Nie miałeś prawa dotykać Jessici! - wysyczałem przez zęby ukradkiem spoglądając na przestraszoną kobietę siedzącą przy stole.
W tym samym momencie do pokoju wbiegła zapłakana Jess i zaczęła mnie odciągać od swojego ojczyma. Nim uległem jej prośbom o wyjście raz uderzyłem mężczyznę w nos, a on upadł na ziemię. Pewny swojego tryumfu odwróciłem się na pięcie z zamiarem wyjścia, kiedy ojczym mojej dziewczyny podszedł do nas od tyłu i odwróciwszy mnie w swoją stronę wymierzył mi cios prosto w brzuch. Zgiąłem się w pół i opadłem na kolana ściskając obolałe miejsce. Kiedy dostałem jeszcze kilka uderzeń w twarz przed oczami pojawiły mi się gwiazdki. Zorientowałem się, że walka nie potrwa dłużej, gdy jego partnerka odciągnęła mnie ode mnie. Jessica natomiast uklękła na podłodze, złapała za rękę i cichutko zapytała:
 - Dasz radę wstać?
Pokiwałem twierdząco głową i ostatnimi siłami wstałem z podłogi łapiąc dziewczynę za rękę i prowadząc do wyjścia.
 - Przepraszam Cię za to. Nie powinienem był.. - powiedziałem, kiedy oboje siedzieliśmy w aucie, w drodze do domu
 - Nie gniewam się przecież. Pokazałeś tylko jak bardzo Ci na mnie zależy - uśmiechnęła się lekko
Po dotarciu do domu, wszedłem do łazienki i wziąłem prysznic, żeby zmyć z siebie całą krew i brudy dzisiejszego dnia. Kiedy wróciłem już do naszej wspólnej sypialni zobaczyłem Jess siedzącą na łóżku z telefonem. Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy zauważyłem, że uśmiecha się ona do urządzenia. Usiadłem obok i przeczytałem wiadomość widniejącą na ekranie.
Od: Mama
Bardzo przepraszam Cię za niego. Nie wiedziałam, że przyjdzie.
Kocham Cię mocno. Śpijcie dobrze.
Objąłem ją ramieniem i wymruczałem do ucha:
 - A może należy mi się coś za to, że tak cudnie złamałem mu nos..?
Dziewczyna odłożyła telefon na półkę po czym pchnęła mnie na łóżko i usiadłszy na mnie okrakiem wpiła się w moje usta. Moje dłonie powędrowały pod jej koszulkę i zawzięcie szukały zapięcia od stanika. W końcu zdjąłem jej T-shirt, a ona nie pozostając mi dłużna zabrała się za pasek od moich spodni. To co stało się dalej pozostanie naszym Słodkim Bluźnierstwem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chwała mi. Dodałam rozdział przed czasem ^^ Na końcu jest trochę mało składny, przepraszam.
Tym oto rozdziałem kończę wątek związany miłością i tymi sprawami :3 W następnym rozpocznę to, o czym już informowałam, albowiem Paranormal Activity
:D 
Tradycyjnie dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia. Jesteście  n-i-e-s-a-m-o-w-c-i! *internetowy hug*
Jak macie jakieś pytania: 

ask - ask.fm/WannaSeeJerry
 gg - 38106391
Do następnego moje drogie Devianty :3
xx Abbey

Ash: "Ale ja mam ładne dłonie :o"

Podwyższam limit: 10 kom. - nowy rozdział :)

Tak, też was kocham ;)