Ashley
Wstałem dużo wcześniej przed Jessicą i zszedłem na dół, do kuchni, żeby zrobić nam jakieś śniadanie. Po całym pomieszczeniu roznosił się zapach naleśników. Przy stole siedział Jake, Andy i Christian.
- Jak tam noc minęła? - zaśmiał się CC dusząc ze śmiechu kawałkiem naleśnika
- O mało nam się sufit nie zawalił.. - prychnął Pitts kręcąc głową z dezaprobatą
Wywróciłem teatralnie oczami i biorąc kilka naleśników oraz szklankę soku pomarańczowego na tackę wróciłem do dziewczyny na górę. Odstawiłem śniadanie na półkę i uklęknąłem obok łóżka.
- Wstawał księżniczko, już południe - szeptałem głaszcząc ją po policzku.
Zachichotałem cicho, kiedy Jessica zaczęła wymachiwać rękoma, ale uśmiech momentalnie zszedł z mojej twarzy, gdy wymruczała:
- Jinxx.. Jinxx..
Zmarszczyłem brwi i zrobiłem się wręcz czerwony ze złości. Nagle dziewczyna przechyliła się tak, że runęła z łóżka prosto na podłogę.
- No i już od rana się zaczyna! - usłyszałem z dołu śmiech Andy'ego.
- Ja pierdolę.. - warknęła po czym, już trzeźwo myśląca, wczołgała się ponownie na łóżko
Kiedy napotkała moje wrogie spojrzenie uniosła jedną brew i zapytała:
- Co Ci jest?
- Łączy Cię coś z Jinxx'em? - zapytałem z chęcią mordu w oczach
- O czym ty mówisz? - złożyła ręce na piersi
- Powtarzałaś przez sen jego imię..
Jessica pomyślała przez chwilę, po czym zaczęła śmiać się jak zbiegła pacjentka psychiatryka. Chwilę popatrzyłem na nią jak na wariatkę, a następnie przyłożyłem rękę do jej czoła sprawdzając czy nie ma gorączki. O dziwo było chłodne.
- Czy z tobą, aby wszystko w porządku? - zapytałem
- Tak, posłuchaj - zaczęła łapiąc się za brzuch - Śniło mi się, że byłam nad jeziorem, obok jakiejś chatki.. I widziałam Sammi i Jinxx'a.. - zrobiła dramatyczną pauzę - I nagle ktoś w niego strzelił i Jinxx umarł..
Dziewczyna śmiała się coraz bardziej, a ja zbladłem na twarzy. Myślałem, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. "To przypadek.. Spokojnie" - uspokajałem się, jednak to wcale nie działało. To nie było normalne. Ona nic o tym nie wiedziała.
- Ashley? Co się dzieje? - spoważniała po chwili przestając się śmiać
- To ty nie wiesz? - przełknąłem głośno ślinę - ... Jinxx i Sammi pojechali dziś rano na weekend nad jezioro..
***
- Spróbuj przypomnieć sobie jakieś szczegóły.. - nalegał Jake
Po tym jak opowiedzieliśmy o tym śnie chłopakom, próbowaliśmy dodzwonić się do Sammi i Jeremy'ego, lecz oni nie odbierali telefonów. Jessica coraz bardziej się płakała, a ja chodziłem po pokoju w tą i z powrotem. Najdziwniejsze było to, że nigdy nie była w tym miejscu i nie wiedziała o ich wyjeździe.
- Więc.. - zachlipała - Obok t..tej chatki było drzewo.. A za nią było widać całe miasto..
- Wszystko się zgadza.. - Andy uderzył się ze złości w kolano i oparł plecami o kanapę.
- Przepraszam.. - szepnęła trzęsąc się
- Nie.. Kotku, to nie twoja wina.. - usiadłem obok niej i przytuliłem ją do siebie
Nagle ciszę przerwała dzwoniąca komórka. Christian jako pierwszy rzucił się na nią, zabrał ze stolika i odebrał.
- Słucham? (...) Sammi? - wszyscy automatycznie poderwaliśmy się z miejsc chcąc coś usłyszeć. CC odgonił nas dłonią i kontynuował konwersację - Co.. (...) Żartujesz sobie? (...) Zaraz będziemy, musisz o czymś wiedzieć..
Rozłączył się, potrzymał chwilę telefon w dłoni, po czym rzucił nim z całej siły o ścianę. Ukrył twarz w dłoniach i powiedział cicho:
- Jinxx jest w szpitalu, walczy o życie..
Jessica zamarła w bezruchu z ręką na ustach, wpatrując się w stojącego w miejscu Christiana, jakby oczekiwała, że oznajmi nam wszystkim, że był to tylko głupi żart. Nic takiego, jednak nie miało miejsca.
- Gdzie leży? - zapytał Jake, jako jedyny zachowując zdrowy rozsądek
- Na
Good Samaritan.. - mruknął biorąc kluczyki z komody i kierując się do drzwi
Wszyscy ruszyliśmy za nim do auta. Najmniejszym problemem w tym momencie było mało miejsca w samochodzie. Całą drogę siedzieliśmy w ciszy. Po pół godzinie, która wydawała się wiecznością, zaparkowaliśmy pod szpitalem. Jess wybiegła jako pierwsza, ponieważ czuła się winna całego zajścia.
Ja biegłem zaraz za nią.
- Przepraszam, na której sali leży Jeremy Ferguson? - zapytała drżącym głosem będąc przy recepcji
- Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji, jeśli nie jest pani nikim z rodziny - powiedziała mierząc ją spojrzeniem wypranym z jakichkolwiek uczuć
- Suka. - Jessica syknęła jej prosto w twarz
- Uspokój się - mruknąłem przez zęby ściskając lekko jej nadgarstek.
Wyrwała mi się patrząc mi prosto w oczy, po czym wyciągnęła komórkę i zadzwoniła do Sammi.
- Piętro I, sala 46 - powiedziała rozłączając się, gdy chłopaki dołączyli do nas.
Wszyscy skierowaliśmy się pod wyznaczone miejsce. Na krzesełku przed drzwiami siedziała Sammi. Miała zaczerwienione oczy, a w trzęsących rękach trzymała potarganą chusteczkę. Andy usiadł obok niej i przytulił ją.
- Co mu się stało? - zapytał głaszcząc ją po włosach
- Nie mam pojęcia. - jej głos się załamał - Znalazłam go z zakrwawioną koszulką przed domem. Nie wiem co się wydarzyło. Lekarz jeszcze nie wyszedł z sali.
Jess uklękła przed nią i powiedziała zdławionym szeptem:
- To moja wina. Tak mi przykro..
Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na mnie i zapytała:
- O czym ona mówi?
Westchnąłem i usiadłem obok niej.
- Posłuchaj.. - podrapałem się po karku - Jessica widziała to wszystko we śnie. Każdy najmniejszy szczegół. Można powiedzieć, że wiedziała, że to się stanie.
- Ale to jest niemożliwe - potrząsnęła przecząco głową
- A myślisz, że jak się poczuliśmy, kiedy zadzwoniłaś do nas z wiadomością, że Jinxx może umrzeć? Jessica o mało nam tam nie zemdlała.
Nagle Jake dostał olśnienia:
- Kurwa, ty mówiłaś, że Jinxx w Twoim śnie.. umarł?
Dziewczyna popatrzyła na niego jak na ducha i po raz kolejny dziś zaniosła się płaczem. Posadziłem ją na swoich kolanach i uspokajałem, jednak to nie działało. Szlochała coraz bardziej obwiniając się o to. Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia w poczekalni na chwilkę usnęła.
Jessica
Wieczorem wróciliśmy do domu. Ja i Ash poszliśmy do kuchni, żeby zrobić na kolację kanapki.
- A co jeśli to się powtórzy? - zapytałam
- Wątpię - mruknął Ashley krojąc bułkę
- Boję się - westchnęłam
- Auć? - pisnął patrząc na swoją lewą dłoń.
Dopiero wtedy zauważyłam, że na jej wewnętrznej stronie znajduje się krwawa kreska.
- Jak można zaciąć się przy krojeniu bułki? - zmarszczyłam brwi
- Ugh, to nic takiego.. - machnął niedbale zdrową ręką i wyjął z szuflady ręcznik papierowy.
Mimo, że zabandażował dłoń, krew cały czas płynęła. Wkrótce na podłodze pojawiła się dość spora kałuża. Od zawsze brzydziłam się krwi, ale żeby aż do tego stopnia?
Obudziłam się cała zalana potem. Rozejrzałam się wokoło. Cały czas znajdowałam się w poczekalni. Sammi i chłopaki patrzyli na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Gdzie jest Ashley? - pisnęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że Purdy'ego przy mnie nie ma
- Pojechał na chwilkę do domu, po coś do jedzenia. - uspokajał mnie Christian - Dobrze się czujesz?
Natychmiast zerwałam się z krzesła przeklinając pod nosem i wyciągając komórkę z kieszeni. Wybrałam numer Ash'a i przeskakiwałam z nogi na nogę czekając aż odbierze. "Abonent chwilowo niedostępny. Prosimy spróbować później." - usłyszałam w słuchawce. Zaczęłam coraz bardziej się martwić.
- Już jestem! - oznajmił Ashley wchodząc przez drzwi
- Jak można zaciąć się przy krojeniu bułki? - powtórzyłam własne słowa pokazując na jego zabandażowaną dłoń.
- Skąd ty.. - wytrzeszczył na mnie oczy
I wtedy zdałam sobie sprawę, że wszystko co mi się przyśni, dzieje się w rzeczywistości. Ukryłam twarz w dłoniach i ciężko wypuściłam powietrze. Nagle usłyszeliśmy otwierane drzwi z sali, w której leżał Jeremy. Wszyscy automatycznie rzucili się z pytaniami na stojącego w nich lekarza.
- Bardzo mi przykro.. - westchnął zdejmując zakrwawione rękawiczki
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale przez ostatnie dni miałam stan: "Wyjebane na wszystko i wszystkich". Innymi słowy: odechciało mi się żyć, a na dodatek dowiedziałam się, że na astmę można umrzeć *o*
No i nareszcie w opowiadaniu zaczyna się coś dziać.. :) Przyznam, że całkiem niezły rozdział mi wyszedł (Ha, skromna ja)
Jeszcze nie wiem, kiedy dodam następny, ale mam nadzieję, że szybko powróci mi wena. Muszę jeszcze dodać, że mam już napisany epilog xD
I pamiętajcie o komentowaniu ;)
xx Abbey
Jinxx tak bardzo kochany przez wszystkich, a ja go uśmiercam ;-;
7 komentarzy - następny rozdział